Ten temat Art Journala na Scrapującyh Polkach był dla mnie trudny. Bo jak tu stworzyć coś twórczo szalonego, chaotycznego, pokręconego, skoro lubię, jak jest równo, ładnie poukładane i estetyczne? :) Daleko mi do osób, któe wyciągają z szuflady kawałek papieru, biorą nożyczki i po 10 minutach mają przed sobą gotową i zapierającą dech w piersiach pracę. Ja lubię sobie pomyśleć, poustalać sama ze sobą i dziesięć razy poprzykładać jakiś element, żeby go dziesięć raz odrzucić i za jedenastym stwierdzić, że jednak jest fajny i straciłam przez to 15 minut. :D
Dlatego mój wpis dedykuję komuś, kto jest memu sercu z poezji najbliższy - Gałczyńskiemu, który zachwyca się tym, co najprostsze i najpiękniejsze. Bo w życiu nie doceniamy tego, co po prostu jest. A ja lubię się cieszyć nie tylko tymi wielkimi i wzniosłymi momentami, ale tymi najmniejszymi i najprostszymi. :)
Dodałam do tego fragment wiersza "O mej poezji", a fragment, bo jedna część mi się nie zmieściła. :D
Ten wiersz, to dla mnie kwintesencja tego, jaka powinna być poezja. A ponieważ dla mnie Konstanty to człowiek, który ma nieziemską fantazję, to z głowy mojego Mistrza wylatują różne pomysły, a i skrzydlate ryby mnie nie dziwią. ;)
Następnym przystankiem z serii hołd dla ludzi, których kocham będzie Czesław Mozil. :) Wszyscy wiedzą, że go kocham, za to, co robi. Jednak nie wiedziałam, że kocham go aż tak bardzo. :D W piątek był koncert - bilety kupione od ponad miesiąca, nowa płyta w sercu gra, a tu tego samego dnia rano - choróbsko potężne. Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam, że tym razem będzie to koncert z miejscami siedzącymi. :D Usiadłam sobie grzecznie i się wsłuchiwałam dochodząc do wniosku, że taki mały Czesiek z zespołem powinien być załączany do każdej płyty, bo posłuchać takich interpretacji na żywo, to istny skarb. :) Popłakałam się dwa razy - raz przy "Do Laury", a drugi raz przy "Postoju Zimowym", ale wtedy to już nieźle mi kurki puściły, bo nie mogłam się opanować i łzy leciały jak grochy. :D Po tym pozna się prawdziwego artystę - na żadnym koncercie nie słyszałam dwóch identycznych aranżacji tej samej piosenki. Podsumowując - TRZEBA IŚĆ! :)
Lecę, bo kupa rzeczy do zrobienia, a mi wszystko przychodzi tak wolno teraz przez chorobę.
Trzymajcie się cieplutko! :*
o rany! Czad!!!! BOSKI!!!!
OdpowiedzUsuńobłędny wpis!!!
OdpowiedzUsuńTo ja sobie zaraz włączę tę piosenki. Dawno nie płakałam ;-)). A z Gałczyńskiego podoba mi się najbardziej prosty wierszyk o miłości - Powiedz mi jak mnie kochasz.
OdpowiedzUsuń- Powiem.
- Więc?
- Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
Nie wiem dlaczego ta "łyżka" mnie zawsze rozwala ;-)).
Piękny wpis.
Piękny wiersz, tylko zyskał w tej oprawie!
OdpowiedzUsuńOj muszę się zabrać za mój artżurnalowy zeszyt bo poślizg mam okrutny :) Wpis jak zwykle perfekcyjny. Podziwiam warsztat ;)
OdpowiedzUsuń:*:*:*
OdpowiedzUsuńNaprawdę niesamowity wpis - przepiękny! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę trafiłaś mi w serce tym wpisem...
OdpowiedzUsuń