środa, 26 października 2011

Bielszy odcień bladości

Temat, jaki zaproponowała Tusia na kolejny wpis art journalowy najpierw mnie onieśmielił, później w głowie zrodził się pomysł, a kiedy znalazłam cytat z Anatole'a France'a, moje myśli zaczęły biegać nieznanymi dla mnie ścieżkami. :P
Tak naprawdę najbielszym odcieniem bladości, jestem ja - kiedyś miałam z tym problem i mega kompleksy, ale teraz nie robi to już na mnie wrażenia. :P A nawet to lubię! :)
Wpis wyszedł tak i powiem szczerze, że art journal jakoś mnie odpręża. Nie wiem czemu, bo też trzeba coś wymyślić, ale jakoś nie boję się popełniać błędów i chyba aż tak nie analizuję tego wszystkiego, co robię. No dobra, może troszeczkę. ;)
No i wyszło tak:
 I zbliżenia:
 
Oczywiście zapraszam Was do Tusi, żeby zobaczyć jej śliczną i nostalgiczną interpretację tego tematu.
Szkoda, że doba nie jest dłuższa, bo ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. Stąd też "wstawię posta jutro" przerodziło się "wstawiam go dopiero teraz". Przepraszam. :/
Boję się to napisać, żeby nie było, ale zapraszam jutro. :)

2 komentarze:

  1. Piękny i madry wpis! Bardzo polubiłam twój żurnal:)

    OdpowiedzUsuń
  2. widziałam już gdzieś tę interpretację i od razu przykuła moją uwagę - jest trochę niesamowita, atmosfera jak u E.A.Poe, ogromnie mi się podoba!!!

    OdpowiedzUsuń